Miałam to szczęście być na pogrzebie Giuseppiny we Florencji (2 listopada, w niedzielę); rzeczywiście umarła w opinii świętości, co podkreślił nawet O. Kapucyn, który jako kapelan znał ją dobrze przez ostatnie sześć lat, gdyż była tam przełożoną naszego domu zakonnego. Wystarczy powiedzieć, że na jej pogrzeb przyszło ponad 100 osób, które miały z nią jakiś kontakt: nasze Siostry z Rzymu, z Bolonii i Florencji, tercjarze dominikańscy, Siostry franciszkanki, które uświetniły Mszę św. pogrzebową swoim śpiewem, Amici (czyli grupa przyjaciół naszej założycielki, Luigi Tincani) oraz mnóstwo innych ludzi, z którym Giuseppina miała jakiś kontakt. Nasza zmarła Siostra była osobą, która wprowadzała w życie chrześcijańską zasadę miłości bliźniego: pomagała wszystkim, jeśli nie uczynkiem, to przynajmniej dobrym słowem i życzliwym zainteresowaniem. Pomimo nieuleczalnej choroby, z którą walczyła dzielnie przez wiele lat, chciała dać z siebie jeszcze więcej: ofiarowała swoje oczy do transplantacji jako dar dla kogoś potrzebującego (można to uczynić do lat 75, a ona miała tylko 70).
Bezpośrednim „dowodem” jej świętości był niebiański uśmiech, jakim witała każdego, kto zbliżał się do jej trumny (otwartej aż do Mszy świętej); miało się wrażenie, że mówi: jestem już szczęśliwa w niebie, skąd będę mogła wam jeszcze bardziej pomagać (tak, jak to obiecała swoim Siostrom). Oby każda z nas potrafiła naśladować jej życie oddane drugim aż do końca, by otrzymać potem tę wieczną nagrodę, która jest w zasięgu każdego z nas!
Szczęść Boże! - Ola